Spis treści
W trasie dookoła Bałtyku domykamy pętlę przez Szwecję.
Właściciel biura podróży organizujący wycieczki śladami morderstw opisanych w szwedzkich kryminałach mówi, że ludzie nie potrafią tu teraz nawet zabić dorsza złapanego na morzu. Ostatnie zabójstwo, o którym słyszał miało miejsce w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Trochę to dziwne, bo dobrych i krwawych szwedzkich książek kryminalnych jest zatrzęsienie: Stieg Larsson, Henning Mankell, Camilla Läckberg i tak dalej. Jo Nesbø jest Norwegiem, ale to nie zmienia faktu.
Volvo jest chińskie, Ikea holenderska, ale szwedzki kryminał to marka mocniejsza niż Polish kiełbasa.
Łatwiej tu legalnie polatać na F-16, ewentualnie Saab JAS 39 Gripen, niż zdobyć pozwolenie na zdjęcia z powietrza. Dlatego tym razem nie patrzymy z góry w dół, ale odwrotnie. Ziemia się kręci.
Polskie ślady w Sztokholmie
Sienkiewicz, dając tytuł drugiej części swojej trylogii, miał na myśli polską ogólnonarodową mobilizację, powstanie ludności, która wielką masą zalewa wrogie siły na naszej ziemi. No ale do historii i do języka weszło, że potop to był szwedzki.
W Sztokholmie po drugiej stronie Bałtyku szukamy tak zwanych polskich akcentów, których jest tu niemało. Skala grabieży dokonanych w Polsce przez Szwedów była nieporównanie większa do tego, co w wieku dwudziestym zapierniczyli nam naziści oraz sowieci. Szok, tego w szkole nie uczą, ale znawcy tematu twardo bronią tej tezy. Nawet współcześnie zdarzają się sytuacje, ze jakiś polski historyk na wakacjach w Szwecji odkrywa, że chodzi po posadzce skradzionej z Polski. Oni transportowali łupy Wisłą, niektóre łodzie tonęły przeciążone trefnym towarem. W latach suszy Wisła odsłania dno i proszę: można dopasować części zrabowanego kamienia jak puzzle.
Zamku królewskiego w Sztokholmie pilnują dwa piękne lwy. Szwedzi zapierniczyli je nam sprzed warszawskiego pałacu Kazanowskich. W wielu muzeach najważniejsze eksponaty to łupy z potopu.
Oczywiście jest też tradycyjna warta, ale raczej w celach dekoracyjnych.
Muzeum Vasa
W XVII wieku Szwedzi chcieli zapewnić sobie dominację na morzu Bałtyckimi. Miał im w tym pomóc królewski galeon Vasa. Zaprojektowany z rozmachem, głównie przeciwko Polsce. Wśród licznych zdobień są podobizny polskich szlachciców umieszczone w taki sposób, by defekujący marynarze wiedzieli w jaki sposób mają myśleć o wrogu. Okręt potężny. 64 działa umieszczono na dwóch pokładach. Orle gniazdo ma powierzchnię jak apartament na Woli.
Stateczność ciężaru to temat, który zna każda osoba z patentem żeglarskim. 10 sierpnia 1628 roku statek wyszedł w swój pierwszy rejs i zatonął po jednej mili. Winę zrzucono na polską agenturę, która jakoby miała zaingerować w plany budowy. To oczywiste, że nasi wpuścili trojana do firmware okrętu.
Po 333 latach w wodzie w 1961 roku statek wydobyto i teraz można go sobie podziwiać w najczęściej odwiedzanym muzeum w Królestwie Szwecji. Dzięki sojuszowi ze Szwecją oraz Finlandią teraz na morzu Bałtyckim dominuje NATO.
Muzeum przedstawia historię okrętu z wielu różnych perspektyw – także historii członków załogi – oraz tło konfliktu z Polską na Bałtyku.
Spacer po stolicy Szwecji
Obszar stołeczny Sztokholmu obejmuje archipelag, w którego skład wchodzi 24 tysiące wysp, wysepek i skał przybrzeżnych. Miasta położone nad wodą są charakterne i nie inaczej jest w stolicy Szwecji.
Stacje metra w Sztokholmie
Metro w Sztokholmie (Stockholms tunnelbana) przez samych Szwedów nazywane jest najdłuższą galerią sztuki na świecie. Niektóre stacje robią niesamowite wrażenie.
Co robić w Nynäshamn
Promy z polski pływają do kilku szwedzkich miast. Najbliżej Sztokholmu jest Nynäshamn – małe miasteczko z rafineria i portem. Oczekiwanie na prom można sobie umilić w okolicach Strandvägen oraz Hamnviksvägen – raptem dwa kilometry od wjazdu na prom.
Do Sztokholmu trafiliśmy po raz kolejny w ramach podróży dookoła Morza Bałtyckiego i na Nordkapp.