Spis treści
Na każdy wagon są dwie osoby obsługi. Biało-bordowe mundury, koszule, krawaty, muszki. Nie zrobiliśmy jeszcze trzech kilometrów, a pani już czwarty raz sprawdza bilety, porównuje z jakimś własnym wydrukiem, odhacza, sprawdza, czy każdy siedzi na swoim numerze. Po kiego to robi, skoro bilety sprawdzano jeszcze przed wejściem i jest sporo wolnych miejsc na naszej platformie. Przez prawie sześć godzin będę się do pani konduktor uśmiechał, a ona nic nie odwzajemni.
Wszystko pootwierane, ale to ślamazarne tempo na torach nie daje żadnego przewiewu. Najpierw są wszyscy mokrzy. Potem poprzyklejani do siedzeń, do siebie. Powietrze ma konsystencję kisielu, ale nie zapach. W połowie trasy nawet załoga jest rozchełstana, białe koszule wymięte, wylazłe z gaci, brzuchy panów bardziej obwisłe. Sprawdźmy raz jeszcze bilety. Polski nauczyciel po tylu razach znałby już imiona rodziców, nie tylko swych uczniów.
W wagonie jest czysty hazielek. Władzę, tu także, sprawuje pani konduktor. Pasażerce przerwała w połowie czynności, bo pociąg wjeżdżał na stację, a przecież wszystko leci na tory. Intruz z innego wagonu chciał zajrzeć do naszego przybytku. To jest nasz wagon kolego i nasz hazielek, więc wypad.
Gori. Miasto, w którym urodził się Józef Stalin. Z okna pociągu wygląda żadnie.
Gdy w 2008 Rosjanie podeszli pod tę miejscowość czołgami, w stolicy przemawiał prezydent Polski. Ależ te jego słowa się czyta po latach. Jeszcze półtorej godzinki. I koniec.
Odklejenie się od fotela jest jak zerwanie wielkiego plastra do depilacji.
Tbilisi. Dzień dobry!
Na pierwszy rzut oka stolica Gruzji przypomina Kijów. Szerokie prospekty, święty Jerzy w kolorze złotym daje po oczach z kolumny na Placu Wolności. W Kijowie złoci się Berehynia z kolumny na Placu Niepodległości.
Matka Gruzja
Ze wzgórza na miasto spogląda Matka Gruzja, w Kijowie Matka Ojczyzna. Podobne do siebie, metalowe. Ta tutaj jest z aluminium, tamta z nierdzewki.
Zwiedzanie Tbilisi
Stolica Gruzji to nowoczesne miasto. Szok, że między największymi miastami w państwie może być taki kontrast. Z Kutaisi w drodze na wschód odbyliśmy podróż w czasie.
Zdarzają się miejsca zaniedbane zupełnie, rudery. Ale są także jakieś niepozorne podwórka, klatki schodowe, gruzińskie świdermajery, które po odnowieniu będą perłami.
Jest tutaj niewielu turystów, co sprawia, że bardzo fajnie się tu mieszka przyjezdnym. Nie ma nachalnego wciskania magnesów, oscypków, ciupag, niczego. Nie ma, że Lewandowski very good prajs, Biedronka prajs, jesteś piękna. Polacy zostają na zachodzie kraju, bo tam są jakieś atrakcje. Europejczyków jest mało. Oczywiście słychać rosyjski, są goście z Bliskiego Wschodu i dalszej Azji.
Gdy o siódmej rano kupuję w warzywniaku świeże figi, to sprzedawca z butelki po coli próbuje mi polać czaczę. Mówi, że mam przyjść znów jutro. Tomorrow, zawtra i wszystko jasne. Oczywiście, że przyjdę, bo to jedyny warzywniak otwarty w mieście o takiej porze.
W zasięgu wzroku mam kilka cerkwi, kościoły ormiańskie, meczet i synagogę. Rzymskokatolicki za jakiś kilometr.
Łaźnie siarkowe Tbilsi
Pod tymi kamiennymi kopułami w dzielnicy Abanotubani kryją się pokoje zabaw. He, he. Jedne są tańsze, a drugie są droższe. Jedne publiczne, a drugie prywatne.
Wybieramy taką na semi wypasie – kosztuje mniej niż pływalnia Skalar w Ursusie. Puszkin tu chadzał, zanim dogoniło go cancel culture. Mamy za to wyłączność i dodatkowe gadżety.
W jednej wannie jest woda wrząca, a w drugiej prosto z przerębla. Wytrzymałem chwilę w tej pierwszej, ścięło mi się białko we wszystkich organach. Gdy atak serca mówił heloł, poszedłem się ochłodzić do sauny. Uprzednio pukając, weszła otyła wiedźma z ręką ubraną w drucianą szczotkę do zdzierania emalii, którą można u nas kupić w Leroy Merlin. Każe się kłaść na terakocie, bo będzie robiony peeling.
Śmierdzimy teraz zgniłym jajem od tej siarkowej kąpieli. Boję się, że jak się o coś potrę, to się zapalę.
Plac i ulica Lecha Kaczyńskiego
Polacy na siłę szukają jakiejś swojskości na całym świecie. Coś nowego w świecie technologii? Wśród twórców jest Polak. Pierwszy człowiek na Marsie? Jego prababcia od strony pasierba mieszkała w Radomiu. Gruzini autentycznie dobrze kojarzą Polskę. Jeśli to komuś do czegoś potrzebne, poczuje się tutaj dobrze.
Duża czteropasmowa ulica i skwer noszą imię Lecha Kaczyńskiego, który cieszy się tutaj dużym szacunkiem za swoją wizytę podczas konfliktu z Rosją.
Czytaj dalej:
Zwiedzanie Kutaisi i jedziemy Gruzińską Drogę Wojenną.