Plaza de Revolución w Hawanie. Siedzę na trybunie honorowej w kamiennym twardym fotelu. Nieco większym niż reszta, choć twardym podobnie. Comandante en Jefe siadał na nim dość rzadko. Na stojąco potrafił nawijać pięć, siedem godzin bez przerwy. Przed sobą miewał ponad milion ludzi na placu, ograniczonym budynkami ministerstw, z których patrzyli na niego ze swych podobizn Che Guevara i Camilo Cienfuegos. Rewolucyjni dowódcy. Obydwaj popularnością konkurowali z Fidelem.
W 1959 roku, już po zwycięstwie, gdy Fidel przemawiał do tłumu jeszcze bez takiej swady, obok niego stał dzielny Cienfuegos. On dla Fidela zdobył Hawanę. Rozniosły się krzyki – Niech mówi Camilo. El Comandante mikrofonu nie oddał, ale pytanie – Camilo, jak mi idzie? usłyszeli wszyscy na placu. – Vas bien, Fidel. – Idzie ci dobrze, Fidel, padła odpowiedź i takie przekonanie zapanowało na kolejne dziesiątki lat. Fidelowi szło dobrze, ale Camilo Cienfuegos pożył jeszcze kilka miesięcy zaledwie. Rewolucja zaczęła skręcać w stronę socjalizmum i zjadać własne dzieci.
Plac Rewolucji w Hawanie
Za sobą Fidel, gdy gadał na Placu Rewolucji, miał ogromny (ponad sto metrów) pomnik José Martí. Takiego lokalnego Mickiewicza, którego Guantanamera nie jest o Litwie, ale o niespełnionej miłości.
Che Guevara natomiast był argentyńskim lekarzem. W 1955 w Meksyku poznał Raúla, następnie brata jego Fidela. Razem z nimi ruszył na Kubę i zrobił rewolucję.
W marcu 1960 w hawańskim porcie wyleciał w powietrze frachtowiec La Coubre. Zginęło stu marynarzy i robotników. Następnego dnia na wiecu Castro oskarża CIA o tę robotę. Padają słowa Patria o muerte, Ojczyzna lub śmierć. 53 lata później Jan Maria-Rokita w naszym Sejmie przywali Nicea o muerte, za co go Niemcy w Lufthansie pobiją, ale wróćmy do Hawany. Obok Fidela kroczy Che. Francuski fotograf znany jako Alberto Korda, strzela mu fotę, która stanie się najczęściej powielanym zdjęciem w historii. Guerrillero Heroico trafi na okładkę magazynu the Rolling Stones, a koszulki z podobizną Che nosić będą antyglobaliści, zbuntowana młodzież i inni, być może nie do końca świadomi, że taki fajniutki, to Guevara do końca nie był.
Został ministrem finansów, przemysłu i szefem banku centralnego. Ponoć to było tak, że na jakimś zebraniu Fidel zapytał, czy jest tu jakiś ekonomista. Guevara nie dosłyszał pytania, doleciało do niego „czy jest komunista”. No i się zgłosił. Prawdziwsze jest chyba to, że Che był zbyt radykalny i zbyt okrutny jako dowódca i Fidel musiał go zdjąć z funkcji bojowych. Potem Guevara próbował eksportować kubańską rewolucję podróżując po świecie i walcząc w Kongo oraz Boliwii, gdzie zginął.
Na innych zdjęciach Che Guevara już nie jest taki przystojny. Powiedzmy, że zaczął się starzeć jak Maradona, też Argentyńczyk. Ale się zestarzeć nie zdążył.
Wizyty papieży na Kubie
W najnowszej historii Kuby trudną do zrozumienia rolę odgrywa Kościół katolicki. Na Kubę pielgrzymowali i z Fidelem Castro spotkali się Jan Paweł II, Benedykt XVI, a także Franciszek.
Podróż papieża Polaka, choć przełomowa, nie rozwaliła systemu. Jan Paweł II nie próbował nawet. El Comandante przywitał głowę Kościoła mówiąc o Kubie między innymi te słowa: (…) Naród o mniejszych nierównościach i mniejszej liczbie osób bezradnych, mniej dzieci bez możliwości nauki w szkołach, mniej pacjentów bez opieki szpitalnej, za to więcej nauczycieli i lekarzy na jednego mieszkańca niż w jakiejkolwiek innym kraju świata, który Wasza Świętobliwość odwiedził. I ktoś, kto nie jest szczególnym fanem komunizmu nie może podważyć osiągnięć ich rewolucji na tych polach, zwłaszcza w porównaniu z amerykańskimi sąsiadami.
W efekcie tej wizyty reżim na wyspie się raczej umocnił, a Kościół skorzystał o tyle, że Boże Narodzenie zostało dniem wolnym, a w bycie katolikiem przestało dyskwalifikować, jeśli chodzi o przynależność do partii. Więźniowie polityczni zostali w celach.
Telewizje w USA dość szeroko relacjonowały pielgrzymkę, ale gdy papież potępił embargo przerzuciły się na aferę z Moniką Lewinsky, bo właśnie się rozpętała afera rozporkowa z Billem Clintonem.
Benedykt XVI też Kubę odwiedzał. Ale sukcesy jakieś widoczne odniósł dopiero papież Franciszek, który między innymi pomógł w poprawieniu stosunków Kuby z USA i doprowadził do spotkania Raúl Castro – Barack Obama. Może Argentyńczykowi się łatwiej było dogadać z Kubańczykiem, a może jezuita Bergoglio i były uczeń jezuickiej szkoły Fidel Castro znaleźli nić porozumienia, której inni szukali.
Na Malecón przedwczoraj zaczęli przygotowania. Malują krawężniki, montują rusztowania, rozstawiają krzesełka, namioty z jedzeniem i piciem. W nocy już zamknęli ulice. Próbne przejazdy platform, policja, jakieś wojsko. Później ludzie sami zaczęli tańczyć. Następnego dnia miał się rozpocząć w Hawanie karnawał. Ale już bez nas, bo planem podróży nie rządzi kubańska salsa, ale promocje tanich biletów w American Airlines.
Czytaj relację z podróży na Kubę:
2 komentarze
Świetny tekst i zdjęcia. Jedno małe sprostowanie: „a może franciszkanin Bergoglio i były uczeń franciszkańskiej szkoły Fidel Castro” — Bergoglio to jezuita, jezuici uczli Fidela (SJ, Societas Jesu, Towarzystwo Jezusowe)
Amerigo, wszystko racja. Już poprawione!