20 lipca 1944 roku – dokładnie 70 lat temu – pułkownik Claus von Stauffenberg w Wilczym Szańcu koło Kętrzyna na Mazurach przeprowadził nieudany zamach na życie Adolfa Hitlera. Faceta z wąsem nikt by u nas nie żałował, ale co by było z nami, gdyby skutecznie udało się go wtedy rozwalić?
Adolf przyjechał do Wilczego Szańca 24 czerwca 1941 i do 20 listopada 1944 roku, odliczając wypady np. do Winnicy na Ukrainie i do Berghofu w Alpach, spędził tu 800 dni. W kwaterze führera przebywało stale ponad 2000 osób – najwyższych rangą oficerów (Martin Bormann, Wilhelm Keitel, Alfred Jodl, itd.), sztabowców, żołnierzy, kucharzy, sekretarek, itd. – zajmujących około 80 bunkrów i 100 baraków. Najsolidniejsze z budowli miały ściany o grubości 4-6 metrów i stropy o grubości do 8 metrów.
W Wilczym Szańcu Adolf Hitler podejmował szereg kluczowych decyzji dotyczących przebiegu II wojny światowej. Tutaj Kanclerz Rzeszy przyjmował też często gości – kilkukrotnie Mussoliniego, cara Bułgarii Borysa III, premierów Finlandii, Iraku, Węgier, rządu Vichy, Serbii i Słowacji – oraz kanalie z własnego podwórka, jak np. Hans Frank, Joseph Goebbels, czy Jürgen Stroop.
Pułkownik Claus von Stauffenberg był naprawdę blisko. Aktówkę z uzbrojonym ładunkiem udało mu się umieścić blisko führera podczas narady, którą wyjątkowo zorganizowano w drewnianym baraku, nie w żelbetowym bunkrze. Ładunki miały być dwa, ale w wyniku, najoględniej mówiąc, pośpiechu nie udało się drugiej bomby uzbroić ani umieścić w aktówce. Stauffenberg wymknął się z narady, usłyszał pierdutnięcie i pognał na lotnisko, skąd odleciał do Berlina pewny, że załatwił Adolfa. Tymczasem smutnego pana z wąsem uratował solidny dębowy stół oraz fakt, że drewniany barak w wyniku eksplozji dość sprawnie się rozleciał, pozwalając na ujście energii wybuchu. W wyniku zamachu zginęły cztery osoby, ale Adolf uszedł cały. W ciągu następnych dni i tygodni zlikwidowano spisek, a czystki i egzekucje objęły tysiące ludzi.
Stauffenberga zagrał Tom Cruise w filmie Walkiria. W sumie wzbudza sympatię. Dobry Niemiec w mundurze, który dla faszystów podczas II wojny uszyły zatrudniające więźniów zakłady Hugo Bossa.
W Niemczech pułkownika czci się jako bohatera ruchu oporu przeciw nazizmowi Hitlera.
Opowiastka z Hollywood nie wspomina, że celem Stauffenberga i jego kolegów było dogadanie się wyłącznie z aliantami na zachodzie. Na wschodzie wojna miała się toczyć dalej, a przynależność ziem polskich do Rzeszy była dla niego oczywista. O ludności Rzeczpospolitej pisał: Ludność to niesłychany motłoch, tak wielu Żydów i mieszańców. To lud, który czuje się dobrze tylko pod batem. Tysiące jeńców wojennych posłuży nam dobrze w pracach rolniczych.
To co się nie udało Hitlerowi, mogło się udać kolegom Stauffenberga. Gdyby skutecznie rozwalili Adolfa, wojna na Zachodzie mogłaby się dość szybko zakończyć. Trudno przewidzieć, co stałoby się na wschodzie, ale nie można wykluczyć, że dzisiaj rządziłaby nami Frau Bundeskanzlerin, a z mistrzostw w Brazylii wrócilibyśmy jako Mistrzowie Świata.
Historia jednak robi sobie z nas jaja – przetarg na budowę Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku wygrało konsorcjum, w którego skład weszła firma Hochtief. Ta sama, która na zlecenie administracji Adolfa budowała kompleks betonowych bunkrów Wilczego Szańca.
Zobacz także Mazury Północne – najciekawsze miejsca oraz Śluzy Kanału Mazurskiego.