Na podium 37. PZU Maratonu Warszawskiego z metą na Stadionie Narodowym stanęła trójka Kenijczyków. Ja wszedłem wbiegłem na metę z czasem ponad dwukrotnie dłuższym, więc mi się chwali, bo potrafię znosić trudy biegu znacznie dłużej niż zawodowcy 🙂
Trasa była ciekawsza niż ostatnio i biegło się dobrze do mniej więcej 25 km. Praga, Saska Kępa, Gocław, Most Świętokrzyski i Łazienki Królewskie. Potem taka długa prosta na północ z nawrotką w okolicy Trójmiasta. Za znacznikiem 25 km biegło się gorzej. Nad trasą przy znaczniku 32 km zapodali napis: Tutaj zaczyna się wyścig. Już nie było fajnie. Mostem Gdańskim w okolice ZOO i stadion już blisko, coraz bliżej.
Ponieważ był to już trzeci mój raz (tutaj był pierwszy, a tutaj drugi) zebrałem kluczowe własne rady dotyczące biegania i maratonu. Niech służą potomnym. (Jeżeli ktoś szuka praktycznych i sensowniejszych porad, to polecam np. blog Warszawskiego Biegcza.)
Gadżety, gadżeciki
Kupuj, korzystaj, raduj się nimi. Dominik Zdort – przy całej głupocie swoich wymiocin wypocin – słusznie napomknął, że każda religia wymaga swych świętych przedmiotów, niezbędnych do sprawowania obrzędów. Trzeba być zimnym draniem o sercu z kamienia, aby nie czuć przyjemności z posiadania i używania świetnych butów z pierdyliardem systemów, koszulki wentylowanej jak żadna inna, pulsometru dokładniejszego niż EKG, słuchawek bezprzewodowych i wodoszczelnych, skarpet pachnących, spodenek nieobcierających, opasek wszystko podtrzymujących i – last by not least – Endomondo. Tak, wszystko to marność, ale daje sporo radości.
Outfit
Na butach nie wolno oszczędzać i ktoś mądrzejszy musi nam pomóc je wybrać, bo każdy ma stopy koślawe na swój własny sposób (polecam Jacek Biega). Logo znanej marki na koszulce i informacja o systemie Dry, Sraj, Fit niczego nie gwarantują – trzeba potestować i wybrać taką, która po godzinie biegu nie jest pełna wody i nie waży dwóch kilo. Majty – przebiegnij 20 km w bokserkach albo innej bawełnie, a otarcia i odparzenia uczynią twój chód naprawdę tanecznym. Skarpety – nie wiem czy kompresyjne cokolwiek dają – ale gdy producent akceptuje fakt, że lewa stopa jest inna niż prawa i stosownie oznacza właściwą skarpetkę, to już dobrze.
Kwestie delikatne
Przed biegiem trzeba się nawodnić, a bezpośrednio przed startem odwiedzić toi-toi. Nic nie sprawia takiej przyjemności jak niepotrzebny kilogram płynu falujący w pęcherzu przez kolejne kilometry. Jeżeli chcemy uniknąć prawdziwej katastrofy, zaklejamy sutki supermocnym plastrem (problem dotyczy chyba tylko facetów).
Drinki i koks
Na dobrze zorganizowanej imprezie biegowej nie brakuje wody i izotoników podawanych przez wolontariuszy co kilka kilometrów. Czasem są także banany, kostki cukru i czekolada. Pić trzeba także wtedy, gdy się nie chce. Trzeba jeść co dają, albo mieć ze sobą żele, albo rodzinę, która stanie przy trasie z obiadem. Żele trzeba przetestować wcześniej, bo większość z nich smakuje (i działa) jak środek wywołujący pawia.