Jeżeli trafiłeś tutaj w poszukiwaniu informacji, jak najlepiej opalić swe ciało nad Morzem Czerwonym w okolicach Ejlatu, to niestety pomyłka. Pojechaliśmy do Izraela zweryfikować nasze wyobrażenia z rzeczywistością. Zobaczyć Jerozolimę, miasto trzech wielkich religii, odwiedzić Betlejem i Autonomię Palestyńską, zobaczyć Nazaret i miejsca, gdzie Jezus z apostołami łowił ryby, zbadać cud w Kanie Galilejskiej, poleżeć na Morzu Martwym, zobaczyć Masadę, która ma już nigdy nie zostać zdobyta, i jednak trochę się powczasować na plażach w Tel Avivie.
Izrael jest piętnaście razy mniejszy niż Polska. Podróżuje się po nim łatwo, no chyba, że jesteś Palestyńczykiem. Wtedy wycieczka na przykład z Betlejem do Strefy Gazy – jakieś sto kilkadziesiąt kilometrów po autostradzie – musi się odbyć przez Jordanię i Egipt. Komunikacja publiczna jest świetna, samochodem się jeździ bezpiecznie i bardzo wygodnie.
Spis treści jest taki:
- Przed wyjazdem do Izraela, czyli przygotowanie teoretyczne,
- Betlejem i Banksy, czyli Autonomia Palestyńska,
- Jerozolima, miasto trzech wielkich religii,
- Nazaret, Kafarnaum i Jezioro Galilejskie, czyli miejsca, gdzie Jezus dorastał i działał dość sporo,
- Kana Galilejska, czyli o co chodzi z tą popijawą,
- Masada i Morze Martwe, czyli kawał historii i dużo soli,
- Tel Aviv i Jafa, czyli stolica bez większych pretensji.
Praktycznych porad w sieci są setki, więc ograniczę się do tych kluczowych, swoją eksperckość ograniczając do 8 dni pobytu:
Czy jest drogo?
Tak. Mnożymy ceny warszawskich knajp przynajmniej razy dwa i mamy mniej więcej izraelską cenę konsumpcji. W spożywczaku podobnie.
Jak z bezpieczeństwem?
Spoko, ale warto śledzić aktualną sytuację w regionie.
Czy arabskie pieczątki w paszporcie stanowią problem?
Ambasada twierdzi, że nie. Z opowieści wynika, że różnie to bywa. Z mojej praktyki: gdy podróżujesz z żoną i trójką dzieci nikt nie zagląda dalej niż na pierwszą stronę paszportu (a mógłby tam ciekawe rzeczy zobaczyć).
1 comment
Niech tylko otowrzą granice