Pierwszą próbę mieliśmy 23 czerwca. To miał być historyczny przelot balonów nad płytą Lotniska Chopina w Warszawie. Prognozy nie były obiecujące, ale kilka załóg postanowiło zaryzykować. Pobudka o 3:40. Trzeciej czterdzieści. Delikatny wiaterek z północy, więc aby trafić nad lotnisko start powinien się odbyć w okolicach centrum. Załogi czekają, ale przy Pałacu Kultury i Nauki jest mgła. Choć wierzchołki najwyższych budynków oświetla budzące się słońce, powierzchnię ziemi przykrywa gruby na dwieście metrów płaszcz.
Spowodowany pandemią lock down sprawił, że ruch na lotnisku praktycznie zamarł. Po wschodzie słońca miały tu lecieć balony, ale mgła jest zbyt gęsta. Zgodę na loty dronem w tak niecodziennym miejscu wykorzystaliśmy, by w solidnej asyście Straży Ochrony Lotniska zrobić zdjęcia wrakom przy siedzibie Lotniskowej Straży Pożarnej oraz ginącemu we mgle fragmentowi nieistniejącej już drogi startowej nr 2.
25 czerwca, druga próba. Niebo nad Polska już jest otwarte i wraca ruch lotniczy. Celem nie jest lot nad lotniskiem, ale nocny start balonów i przelot nad centrum Warszawy. Start godzina 3:00. Trzecia.
Cztery balony na Placu Defilad tuż obok Pałacu Kultury i Nauki. Po nadmuchaniu zimnego powietrza wentylatorem, palniki dokończyły proces infilacji. Publiczność stanowią głównie osoby wracające z piątkowych imprez i operatorzy dronów, których zebrało się całkiem sporo.
Zobacz film z nocnego startu balonów na ogrzane powietrze w centrum Warszawy:
Balony poleciały na wschód, jeszcze w mroku nocy. Do wschodu słońca pozostała jeszcze ponad godzina. Stolica Polski to miejsce, które rzadko gości baloniarzy. A szkoda, bo są miejsca na świecie, gdzie balon jest podstawowym sposobem prowadzenie obserwacji – jak zabytkowe miasta w Meksyku.