Wyspy Kanaryjskie nie zawdzięczają swojej nazwy kanarkom. Jest odwrotnie – ptaszki zyskały swoją nazwę dzięki miejscu, w którym je zaobserwowano. Archipelag natomiast jest kanaryjski od łacińskiego canis, tzn. pies. Bo drzewiej grasowały tam spore watahy dzikich psów.
Taka oto pitu-pitu ciekawostka jest w każdej książce o wyspach. Rozdziały poświęcone Fuerteventurze, drugiej co do wielkości wyspy archipelagu, opisują jeszcze takie atrakcje, jak pomnik Miguela de Unamuno na zboczu wzgórza Tindaya (401 m n.p.m), czy willa Wintera na zboczu góry Pico de la Zarza (812 m n.p.m.). Hiszpan niewątpliwie zasłużył na wszelkie monumenty na terenie Hiszpanii, ale umówmy się, że jest to miejsce nie bardziej okazałe niż przydrożna kapliczka w Raszynie lub pomnik Żeromskiego w Zgierzu. W willi Wintera po upadku III Rzeszy naziści mieli przechodzić operacje plastyczne i stąd spierdzielać do Argentyny. Wołoszański mógłby zrobić o tym materiał, ale domek nie jest szczególnie atrakcyjny, a połowa starych warszawskich piwnic i podziemie pierwszego lepszego zamku na Dolnym Śląsku mogą mieć lepszy potencjał.
Na Fuerteventurze nie chodzi o jakieś dzieła człowieka tylko o moc żywiołów. W wulkaniczny krajobraz napiera ocean i wiatr znad Sahary. W 2009 roku wyspę uznano za rezerwat biosfery UNESCO.
W niewielkim muzeum soli Museo de la Sal na południe od miejscowości Caleta de Fuste można prześledzić proces produkcji soli. W napełnianych oceaniczną wodą sadzawkach po naturalnym odparowaniu pozostaje sól.
Nie trzeba jednak muzeum – na skałach klifu, gdzie woda dostaje się podczas mocniejszego wiatru i następnie wysycha, pozostaje solny osad.
Żeby zjeździć Fuerteventurę wzdłuż i wszerz wystarczy wypożyczony na kilka dni samochód lub skuter, a regularne połączenia promowe łączą wyspę z pozostałymi wyspami archipelagu.
Uwarunkowania klimatyczne oraz brak silnie oświetlonych ośrodków miejskich i przemysłowych sprawiają, że Wysypy Kanaryjskie stanowią jedne z najlepszych na północnej półkuli miejsc do prowadzenia obserwacji nieba.