W okolicach Wlory (alb. Vlorë) Adriatyk styka się z Morzem Jońskim. Dalej na południe już się nie wybieramy, choć plaże tam coraz ładniejsze. Biura podróży wożą tam naszych rodaków na all inclusive autostradą, na której przez chwilę można cisnąć sto dziesięć. Ale trzeba uważać, bo dzisiaj krowa mleczna pod prąd spacerowała. A jakiś kolo zaparkował na prawym pasie. Tak po prostu, choć obok było pobocze. Pobocze zawsze jest z boku, więc nazwijmy to pasem awaryjnym. Autostrada się różni od drogi szybkiego ruchu, bo nie ma na niej studzienek. Gdy są studzienki, to czasem brakuje pokryw i to jest bardzo niefajne. Bo nasze ubezpieczenie auta, kosztowało dwa razy tyle, co jego wynajem, a i tak nie obejmuj podwozia i kół.
Wlora to duże miasto, jak na warunki albańskie. Pod względem liczby mieszkańców taki nasz Gorzów Wielkopolski, ale trzeba pamiętać, że jedna trzecia mieszkańców kraju mieszka w Tiranie. Jakieś dwie trzecie Albańczyków żyje poza granicami. Gdy w latach dziewięćdziesiątych w Albanii było totalnie do dupy, tysiące próbowało się drogą morską przedostać do Włoch. 28 marca 1997 roku o godzinie 16.00 z Wlory wyszedł w morze statek Katri i Rades. Jednostka o długości 21 metrów zwyczajowo przewoziła do dziesięciu osób, ale tym razem zaokrętowano ich 115 (sto piętnaście). Kobiety i dzieci umieszczono pod pokładem, na którym pozostali mężczyźni. Statek nie był wyposażony w jakikolwiek sprzęt ratunkowy.
Po dwóch godzinach rejsu w pobliżu niewielkiej wyspy Sazan na albańskich wodach terytorialnych statek został zauważony przez włoską fregatę Zeffiro. Włosi otrzymali rozkaz, aby „zniechęcać” Albańczyków do dalszej żeglugi w kierunku Włoch. Albański statek nie reagował jednak na ostrzeżenie radiowe, więc włoska fregata zbliżyła się do Katri i Rades. Zagrożono, że kontynuacja rejsu oznaczać będzie konieczność aresztowania załogi i deportację pasażerów. W cieśninie Otranto do pomocy włoskiej fregacie skierowano korwetę Włoskiej Marynarki Wojennej Sibilla. O godzinie 18:57 Sibilla o wyporności 1200 ton uderzyła w prawą burtę jednostki albańskiej o wyporności 35 ton. Katru i Rades płynął jednak dalej. Sibilla ponownie uderzyła, tym razem w okolice dziobu albańskiego statku. Ten się przewrócił i w ciągu kilku zaledwie minut zatonął 35 mil morskich od wybrzeża Włoch. Zginęły wszystkie osoby znajdujące się pod pokładem oraz 6 osób, które z pokładu skoczyły do wody. 34 osoby udało się uratować.
W październiku 1997 wrak Katri i Rades wydobyto z głębokości 790 metrów. W środku były 52 ciała, zwłok 24 osób nie odnaleziono.
19 marca 2005 roku sąd w Brindisi skazał kapitana albańskiego statku na cztery lata więzienia. Dowódca włoskiej korwety dostał tylko 3 lata, choć uznano go winnym spowodowania katastrofy i doprowadzenia do śmierci wielu osób.
Z historii najnowszej Wlora kojarzyć się może z wydarzeniami dość tragicznymi, ale pod względem turystycznym to bardzo obecnie przyjazne miejsce. W okolicach jest sporo porządnych hoteli, a okolice portu są szczególnie znane z dobrych restauracji.
Wybrzeże Wlory to blisko dwadzieścia kilometrów plaż – szerokich i piaszczystych na północy, wąskie i kamieniste na południu. Jak w całej Albanii, nie brakuje to bunkrów i niedokończonych budów.
Zvërnec
Niedaleko od Wlory znajduje się wspaniale usytuowany na niewielkiej wysepce Laguna e Nartë klasztor Świętej Marii. Prowadzi do niego drewniany most.
Wokół znajduje się kilka malowniczych plaż i klifów. W pewnym momencie kończy się asfalt i zapewne dzięki temu nie należy spodziewać się tutaj tłoku.
Albania na własną rękę:
Durres - miasto, które kiedyś będzie kurortem, przejście przez Kanioni i Holtës, zabytkowy Berat, krótka wizyta w Tiranie, Park Narodowy Dajti, Wlora i jej piękne plaże, wszechobecne bunkry w Albanii.
Czytaj także: latanie dronem w Albanii, jazda samochodem w Albanii.
1 comment
Spędziłam wakacje w Albani i odwiedziłam Wlorę. Jest ładnie, ale te okolice potrzebują jeszcze inwestycji.