W czasie wizyty Baracka Obamy w Gazecie wyczytać było można, że w kolumnie prezydenta zawsze znajduje się wóz łączności WHCA Roadrunner, umożliwiający w każdej chwili zarządzenie ataku nuklearnego (zobacz). Ale nie jest to oczywiście najważniejsze auto, bo ważniejsza jest opancerzona limuzyna, nazywana bestią. Jej nazwa i specyfikacja są na tyle ważne, że nawet redaktor Wyszyńska prowadząc główne wydanie Wiadomości w TVP zauważyła nie do końca fortunnie, że „przed Pałac Prezydencji podjechała bestia„, odsuwając jej zawartość jakby na dalszy plan.
Najlepszym miejscem do podziwiania amerykańskich gadżetów – wiadomo: one są najważniejsze – było lotnisko.
W siłach powietrznych USA od 1990 latają dwa samoloty Boeing VC-25A. Są to specjalnie przygotowane wersje cywilnych Boeing 747-2G4B jumbo jet o numerach 280000 i SAM 290000. Start jednego z nich (280000) z warszawskiego lotniska uwiecznia poniższe zdjęcie. I dla piękna tej maszyny nie ma większego znaczenia, że w tym akurat momencie samolot nosił kryptonim Air Force One, który otrzymuje każda maszyna, na pokład której wejdzie urzędujący Prezydent USA.
Bestię, a także dziesiątki innych samochodów, wyposażenie i kilkusetosobowe grono osób towarzyszących transportowano flotą innych maszyn, więc na Lotnisku Chopina zrobiło się ciekawie. Lądował także jeden z największych samolotów transportowych na świecie – Lockheed C-5B Galaxy:
…i inne maszyny w amerykańskich barwach: