Spis treści
Nowy Jork można poznawać na różne sposoby. Za pierwszym razem trzeba obskoczyć obowiązkowe landszafty. Można zwiedzać Nowy Jork z dziećmi albo obejrzeć miasto z pokładu helikoptera. Odwiedzając Wielka Jabłko po raz kolejny, można wrócić do znanych już miejsc, ale bez pośpiechu trochę w nich pobyć (na przykład w oczekiwaniu na maraton w Nowym Jorku).
Rzeka Hudson, High Line, Vessel
Kompania Moskiewska to była angielska spółka akcyjna, choć z jej nazwy to nie wynika. W 1607 roku przedsiębiorstwo opłaciło Henry’ego Hudsona, żeby znalazł północną drogę do Azji. Próbował wzdłuż wschodniej Grenlandii i opłynął Spitsbergen, ale dalej niż do szerokości 81°N nie dotarł, bo zatrzymał go lód.
Druga wyprawa Hudsona skończyła się na Morzu Karskim i Nowej Ziemi, bo lód.
Wiosną 1609 roku ruszył na trzecią wyprawę – tym razem za hajs od Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Próbował w kierunku zachodnim aż do Nowej Funlandii. Przy protestach załogi i wbrew wytycznym od korpo obrał kurs na południe. We wrześniu 1609 roku dotarł do brzegów wyspy, którą lokalni Indianie nazywali Mannahatta. Zasadniczo ją olał i wpłynął w rzekę na północ z nadzieją, że ta doprowadzi go do oceanu i dalej na Daleki Wschód.
Po paru tygodniach skumał, że nie jest to droga do Azji. Zawrócił. Holendrom przywiózł futra bobrów i ściemy w rodzaju: „Modlę się całym sercem, żeby tym wodom nadano moje imię”. Wyszło to trochę słabo, bo po co kapitalistom bobry. W korpo jego wypad za wodę uznano za wielką porachę. Nie wyrobił targetu.
Hudson popłynął jeszcze w rejs czwarty. Zimował na północy i chciał dalej szukać drogi na zachód. Ale załoga miała typa już po kokardę. Zimno, głód na pokładzie, początki kanibalizmu. Wysadzili Hudsona, jego syna i kilku mu najwierniejszych bez wody i żadnego prowiantu. Sami wrócili do Anglii, a słuch o Hudsonie zaginął.
Rzece nadano nazwę po latach. Wyspa, na której Hudson nie zabawił zbyt długo nazywa się dzisiaj Manhattan.
Rzekę Hudson najlepiej zobaczyć z Jersey – miasta czasem nazywanego szóstą dzielnicą Nowego Jorku, a formalnie leżącego w sąsiednim stanie New Jersey.
Na samym Manhattanie w czasach najnowszych inwestowane są fury siana w gentryfikację wybrzeża na wysokości Midtown. Park High Line zastapił linię kolejową już jakiś czas temu.
Wieża – ścieżka widokowa bez końca – The Vessel jest cudna, choć stoi zamknięta niemal od samego otwarcia, bo zbyt wiele osób ją wykorzystywało do skończenia ze sobą. The Edge to najnowszy i chyba najładniejszy taras widokowy w mieście.
Manhattan
W 1621 roku w Zjednoczonych Prowincjach Niderlandów utworzono nowe korpo – Kompanię Zachodnioindyjską. Wzdłuż rzeki Hudson zakładała ona placówki skupujące bobrowe skóry, a pierwszym budynkiem na wyspie Manhattan był magazyn futer. Trzy lata korpo sypnęło hajsem na osiedlenie się na wyspie 45 holenderskich osadników, którzy po czterech latach nazwali swoje osiedle Nowym Amsterdamem.
Holendrom nie chodziło o podbój, nawracanie lokalów czy zdobywanie terenów. Ich celem było robienie biznesu. Owszem kupili Manhattan od Indian po taniości, bo 60 ówczesnych guldenów to jakieś tysiąc obecnych dolarów, ale zrobili to po to, żeby sformalizować relacje, a nie by kogoś oszukać. Tak przynajmniej twierdzą badacze.
Wcześniejsi pierwsi osadnicy w Ameryce byli purytanami – uchodźcami na tle religijnym. W Massachusetts tworzyli miasteczka modlitwy, ich celem było nawracanie lokalsów i tworzenie nowego modelu protestantyzmu. Purytanie nie akceptowali liberalizmu w kościele anglikańskim i katolicyzmie. Trochę to dziwnie brzmi po czterystu latach wiekach.
Jeżeli głównym motywem osadnictwa Anglików w Massachusetts była religia, to Holendrzy zbudowali dzisiejszy Nowy Jork dla pieniędzy. W nowojorskim nazewnictwie do dzisiaj jest pełno nazw ilustrujących wpływy niderlandzkich osadników: Broń, Brooklyn, Harlem, Dutch Street, czy Holland Tunel.
Po konflikcie Holendrów z Anglikami w mieście rozpoczynają panowanie ci drudzy. Ale nie chcą niczego psuć, bo gospodarka miasta kwietnie. 29 sierpnie 1664 roku zmieniają nazwę na Nowy Jork, żeby uczcić księcia Yorku.
Początkowo osada otoczona była murem obronnym, a raczej palisadą. Ale stale się rozrastała. W 1817 roku w miejscu, gdzie wcześniej kończyła się cywilizacja powstała giełda. Ulica biegła przy murze, więc nazywała się Wall Street. To jest na południowym cypelku Manhattanu, co daje pojęcie o późniejszej ekspansji miasta na północ.
Kawałki palisady – kawałki drewna na jezdni – nadal można zobaczyć na Wall Street.
Dzielnica Finansowa
Ostatnim razem piękna rzeźba Nieustraszonej Dziewczynki stała przy byku z Wall Street i patrzyła jak turyści łapią zwierzę za narząd. Bo to ma przynieść im szczęście. Teraz stoi przed budynkiem giełdy, ależ to piękne.
Chrysler, Empire State Building i inne drapacze chmur
W 1927 roku architekt William Van Alen dostał robotę. Miał zaprojektować czterdziestopiętrowy budynek – siedzibę Chryslera. W tym samym czasie robotę dostał H. Craig Severance, który miał zaprojektować sześćdziesięciopiętrowy budynek dla bankiera George’a Ohrstroma. Chłopaki byli wcześniej wspólasami, ale w 1924 rozstali się szorstko. Teraz przyszło im konkurować.
Wielki kryzys się właśnie rozpędzał, ale kryzysy dotyczą bogatych inaczej niż biednych. W październiku 1928 roku dla budynku Chryslera plany trochę urosły i projektowano już 68 pięter. No to Severance dołożył w swoim drapaczu jeszcze dwa poziomy, a potem jeszcze kilka tak dla pewności. W ten sposób w kwietniu 1930 roku, budynek 40 Wall Street stał się najwyższym na świecie.
Ale tylko przez miesiąc, bo Van Alen to nie był jakiś miętki koleżka. Trzymał to w tajemnicy i na końcówce do budynku Chryslera dołożył wysoką na 35 metrów iglicę. W maju 1920 Chrysler był najwyższym na świecie.
Gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci młóci. I przy Piątej Alei między ulicami 33. i 34. grono inwestorów machnęło Empire State Building, który w kwietniu 1931 roku został, a jakże, najwyższym budynkiem na świecie.
Całkowita wysokości przekraczająca 443 metry pozwoliła pozostać na pierwszej pozycji najwyższych konstrukcji Świata przez 23 lata. Aż do lat 1974 roku, gdy Polacy zbudowali maszt w Konstantynowie wysoki na ponad 646 metrów.
Na rasach widokowy Empire State Center dobrze jest wjechać przed zachodem Słońca. Na tyle późno, by Słońce było już nisko, ale na tyle wcześnie, by wysokie budynki Jersey nie sprawiły, że Manhattan znajdzie się w cieniu.
Kilkadziesiąt minut spędzonych wysoko nad Manhattanem pozwala podziwiać drapacze chmur w bardzo różnym oświetleniu.
Brooklyn Bridge i inne mosty
W połowie XIX co czwarty wybudowany w USA most się zawalał. Teraz stan infrastruktury w Stanach też nie jest zbyt fajny, ale sięgnijmy do historii sprzed 150 lat.
John August Roebling chciał zbudować coś wspaniałego. Ale nie wszyscy myśleli tak samo. Mieszkańcy Manhattanu nie za bardzo się napalali, by brookilińczycy mogli do nich łatwo dojeżdżać. Most działa w dwie strony, ale ksenofobia nie opiera się na logice. Operatorzy promów lobbowali, by nie budować w obronie własnych biznesów. Wojsko było przeciwne ograniczaniu żeglowności. Finalnie projekt jakoś akceptację uzyskał
W 1869 roku główny projektant robił jakieś pomiary przy nabrzeżu, gdy prom zmiażdżył mu nogę. By nie tracić czasu inżynier poddał się amputacji bez znieczulenia, a ranę polewał wodą. Zmarł po kilku tygodniach na tężec w męczarniach.
Robotę kontynuował jego syn Washington.
Wieże mostu, które otrzymują olinowanie budowano w ten sposób, że na dnie głębokiej na kilkanaście metrów rzeki zbudowano kesony – komory wypełnione sprężonym powietrzem, w których robotnicy mogli pracować przy fundamentach. Takie wielgachne pudełka odwrócone do góry dnem, do których nie wiecie woda, bo miejsce zajmuje powietrze. Robotnicy zapadali na tajemniczą chorobę – ból mięśni, konwulsje, utrata pamięci, paraliż. Pracujący tam często Washington też przypłacił to paraliżem, uszkodzeniem wzroku i słuchu.
Na scenę wchodzi Emily, żona Roeblinga. Jak na każdej budowie, sporo tu było problemów i oszustów. Jak to na kalbakch, które miały być ze stali o dość unikalnym splocie. Kolo, który wygrał kontrakt na duty próbki pokazał w doskonałej jakości, ale na budowę dostarczał jakieś stalowe badziewie. Sprawę załatwiono po cichu, a niejaki Haigh, co chciał się dorobić za szybko na drucie, trafił do więzienia Sing Sing.
Sąsiedni Manhattan Bridge jest nieco młodszy. Na Brooklynie można sobie zrobić zdjęcie w Dumbo – miejscu, w którym przeprawa znajduje się w tle, a między jej podporami prezentuje się Empire State Building.
Księgarnia Strand
Najciekawszym miejscem w Nowym Jorku pozostaje księgarnia Strand. Tu nadal jest wszystko – obsługa wspaniała i 23 mile półek z książkami nowymi i używkami. Kolejka osób chcących sprzedać tu książki ustawia się przed otwarciem. Wielu bezdomnych przynosi tu tomy znalezione w makulaturze z gentryfikowanych mieszkań.
Musical Chicago na Broadwayu
Ta historia jest znana. Velma Kelly przyłapuję swoją siostrę z mężem, też swoim. To znaczy mężem Velmy, a nie mężem siostry. Strzela, zabija i idzie do robo. Równolegle Roxie Hart ma męża ciamajdę imieniem Amos. Takiego, któremu miłość nie pozwala zobaczyć, co Roxie robi z niejakim Fredem w ich własnym łóżku. Fred obiecywał tej lali karierę, ale gdy ta odkrywa, że to bajerant strzela, zabija. Akcja przyspiesza. Velma i Roxie spotykają się w pierdlu. Obydwie sprawy są głośne. Panie mają wspólnego prawnika Billy’ego Flynna, który cynicznie rozgrywa media i swoje klientki.
Amos do końca będzie kochał swą żonę, ale nie będzie chleba z tej mąki. Zwrotów akcji jest kilka, ale finalnie Velma i Roxie wychodzą z pierdla. Wkraczają na scenę wodewilu jako Duet Morderczyń. Kurtyna.
„Chicago” na Broadway zapodają od kilkudziesięciu lat. Film z Catherine Zeta-Jones, Renée Zellweger i Richardem Gere, któremu ma przymrużone oczy to nie to samo.
Times Square
Ale trudno dojść do teatru na Broadwayu omijając Times Square. To miejsce ma swój, powiedzmy, urok, ale jest strasznie męczące.
Okolice meksykańskiego święta Día de Muertos sprawiają, że w okolicy jest jeszcze bardziej kolorowo niż wykle.
Pomnik ofiar zamachu na WTC i One World Trade Center
Nie da się spacerować po Dolnym Manhattanie i nie trafić w okolice pomnika ofiar zamachów na WTC i drapacza 1 World Trade Center.
Ta okolica robi szczególne wrażenie jesieną. Oculus – stacja przesiadkowa projektu Calatravy – zawsze robi wrażenie.
Jersey City
Z Oculusa kolejką Path można domknąć pętlę tunelem pod rzeką Hudson i znowu znaleźć się w Jersey City. Tutaj nabrzeże jest ładne, nie tylko ze względu na panoramę Manhattanu.
W Newport znajduje się zwrócona ku rzece rzeźba Water’s Soul, której autorem jest Jaume Plensa. Ma wizualnie łączyć New Jersey z Nowym Jorkiem, bo rzeka stanowi także granicę stanów.
Mniej więcej na tej wysokości miało miejsce lądowanie na rzece Hudson kapitana Sully Sullenbergera w 2009 roku.
W New Jersey znajduje się także Pomnik Katyński. Miejsce często odwiedzane przez polskich oficjeli odwiedzających Nowy Jork.
Jak zwiedzać Nowy Jork
Za pierwszym razem w tak dużym mieście chce się odwiedzić miejsca, które się zna z telewizji, filmów i książek. W Nowym Jorku ich nie brakuje, a Katz’s Delicatessen to jeden z przykładów. Kolejnym razem lub będąc tu dłużej warto znaleźć czas na muzea (Intrepid to taki sobie przykład, bo miasto słynie z wystaw sztuki), teatry.