Na stadionie FC Barcelona czuję to samo co wtedy, gdy San Marino strzela nam wyrównującą bramkę. Nasza liga jest w głębokim kakao, nasze kluby w Europie nie istnieją, a biało-czerwoni nie wygrali meczu o coś już od bardzo dawna. Tutaj tymczasem pucharów (Hiszpanii, Króla, Europy, Zdobywców Pucharów, Superpucharów …), złotych butów i złotych piłek poustawiali na półkach dziesiątki metrów.
Przez tę naszą piłkarską biedotę, Polacy szukają na Camp Nou tzw. polskich akcentów. Nie ma tego zbyt wiele.
W historii klubu 1 (słownie: jeden) zawodnik przyznawał się do bycia Polakiem. W latach 1911-1913 w barwach FC Barcelony występował niejaki Walter Rozitsky. W zasadzie paszport miał francuski, ale nawet Franciszek Smuda w swej elokwencji nie mógłby go nazwać farbowanym lisem, bo Polski natenczas nie było.
Wśród barcelońskich socios (opłacających składki członków klubu, mających prawo o współdecydowaniu o jego losach) jest 212 Polaków. I raczej więcej nie będzie, bo władze klubu od jakiegoś czasu nie przyjmują do socios Barcy nowych członków zza granicy.
Nasi mieli okazję na Camp Nou się wykazać. Na otwarcie stadionu w 1957 roku do rozegrania pierwszego meczu na nowym obiekcie zaproszono… Legię Warszawa. PZPN wystawił jednak drużynę, którą nazwano Reprezentacją Warszawy. Mimo tych kombinacji nasi dostali 4:2.
Po wielu latach w w 1992 roku w finale barcelońskich Igrzysk Olimpijskich Polacy trafili na Hiszpanię. Co prawda grały zespoły do lat 21, ale był to wtedy pierwszy od wielu i ostatni na wiele kolejnych lat sukces naszych piłkarzy. Grali ładnie (do przerwy 0:1), ale ostatecznie przegrali 3:2. Informacje o tym meczu można znaleźć w multimedialnych bazach przystadionowego muzeum.
Od kilkunastu już lat reprezentacja Hiszpanii nie grywa na boiskach Katalonii. Jedyne państwowe spotkania w okolicy to te rozgrywane na drugim stadionie FC Barcelona (Mini Estadi) przez reprezentację Andory. Przyczyny są polityczne – w tym roku ma się odbyć w Katalonii referendum secesyjne. Choć rząd w Madrycie dążeń niepodległościowych nie uznaje, reprezentacja Katalonii rozgrywa mecze od 1904 roku poza strukturami FIFA i UEFA.
Gdy 4 lata temu po raz pierwszy byłem w barcelońskiej świątyni futbolu, mieliśmy kakao jeszcze pod jednym względem – stadionów. Teraz jest inaczej. Camp Nou jest wielki, największy w Europie, ale jest także stary i odstaje od nowoczesnych aren. Brakuje wind, część miejsc ma znacznie ograniczoną widoczność, krzesełka są niewygodne i ciasno upakowane. Do standardów londyńskiego Emirates Stadium, naszego Narodowego czy gdańskiej PGE Areny brakuje naprawdę bardzo dużo.
Planowano budowę nowego stadionu dla FC Barcelona. Norman Foster w 2007 roku wygrał konkurs na projekt nowego obiektu. Niedawno podjęto jednak decyzję o modernizacji istniejącego, która w latach 2017-2021 pochłonie 600 mln euro. Całość zostanie przykryta dachem, a pojemność stadionu wzrośnie do 105 tysięcy.
FC Barcelona w ciągu następnych lat zyska nowoczesny, nadal największy stadion. A nam pozostanie opróżnianie portfeli w sieci oficjalnych sklepów FC Botiga. Chyba, że wreszcie Polska pokona Anglię, a Legia lub choćby reprezentacja Warszawy złoi Barcę w Lidze Mistrzów.