2,1K
Po trzech dobach na miejscu organizm nie zdążył się jeszcze przestawić, więc nie była to dla mnie jeszcze dubajska 4:30 rankiem, ale nie była to już Polska 1:30 w nocy. Z Muhammadem pustawą Sheikh Zayed Road pomknęliśmy z dzielnicy Deira, gdzie lubię mieszkać, do dzielnicy Jumeirah. Stamtąd pierwszą kolejką Monorail wzdłuż pnia sztucznej wyspy the Palm.
Klimatyzowany toi-toi. Don’t get excited. Be hydrated. Fuck the pace. Rozgrzewka tutaj, to jakiś językowy żart. Tak jakby próbować wystygnąć zimą w Irkucku.
Ruszyli. Po pierwszej nawrotce wstało słoneczko i zrobiło się jaśniej, tzn. cieplej. Wzdłuż gałązek palmy obok heliportu, z którego kilka lat temu startowałem by latać helikopterem nad Dubajem. Widoczek na wieżowce Downtown, Burj Khalifa, Burj Al Arab, Atlantis, Marina. Na stołach lód, woda, izo, cola, banany, ciasteczka, owoce. Wpisowe w ostatniej chwili było dość tanie i śniadanko wyszło cenowo korzystnie. Zimą w każdy weekend można tu znaleźć jakąś imprezę biegową – dwa lata temu pobiegłem w imprezie towarzyszącej maratonowi w Dubaju.
Półmaraton w 1:59 zrobiony. Jest już po ósmej. Trza budzić kolegów i wracać do kraju.
1 comment
Zero konkretów, ale itak Cię lubię